|
Wspomnienie z podwórka - Paweł Jezierski
wyróżnienie w konkursie na "Wspomnienie z podwórka"
Wśród wielu gier i zabaw z dzieciństwa mile wspominam dzisiaj zapomniane lub zakazane. W erze gier komputerowych, gdzie zwykle wymaga się od uczestnika szybkiego strzelania czy zawrotnego kręcenia kierownicą (pomijam gry strategiczne, zwykle będące ulubioną formą rozrywki trochę starszej „młodzieży”), podwórkowe zabawy są niepopularne z uwagi na brak podwórek lub dzieciaków chcących się z bawić.
Jedną z takich gier były kapsle, często połączone z wyścigami resoraków. Idea prosta- w fazach turowych należało przeprowadzić kapsel z obowiązkową flagą państwa- relikt wyścigów pokoju przez krawężnik do wyrysowanej mety. Wersja z metalowym samochodzikiem była trudniejsza ponieważ auto było cięższe i latwiej wypadało z trasy po pstryknięciu palcem. Czy dzisiaj gra w kapsle byłaby możliwa? Nie wiem, pewnie dzieciaki zostałyby przegonione przez sąsiadów...
Dzieciaki w wieku poważnie męskim zafascynowane były grą w noża, rzucanie nożem w piasek z najróżniejszych pozycji. Formalnie nazywało się to grą w pikuty. Dziwna sprawa, nóż w ręku dziecka albo scyzoryk i nikt nie robił problemów.
Wybitnie męską zabawą była klasyczna gra w kulki i rozbijanie banku w wersji dla starszych chłopców. Mieliśmy połączenie zręcznościówki z hazardem, gdy ktoś przegrał kieszonkowe. Kulki były wyciągane z łożysk- mniejsze i większe. Małe ustawiało się w rządek trójkątny- łącznie było ich dziesięć a dużą z określonej odległości toczyło się po ziemi niczym w bilardzie czy w grze w kręgle :)
Na prywatkach, dzisiaj zwanych dla niepoznaki imprezkami, grało sie w butelkę niczym w rozbieranego pokera. Oczywiście, trzeba było wykonywać dziwne sztuki a jeśli ktoś miał pecha zostawał w skarpetkach, goły prawie niczym przysłowiowy turecki.
Połączeniem berka z instynktem myśliwego była gra w rzepy czyli zrywanie „dziadów” i obrzucanie ofiar dookoła. Ofiary miały także dziwną skłonność do oddawania darów rzepnych więc kończyło się często płaczem, gdy rzep przyczepił się do włosów...
Patrząc z perspektywy dzisiejszej aż trudno uwierzyć, że będąc malcami skakaliśmy z górek usypanych przez miłych panów robotników kończących bloki. Górki często miały sporą wysokość, gdzieś do drugiego piętra a skakając w piach niewątpliwie rozwijaliśmy własną kondycję.
|
|
|
|
|
|
|